Kategoria

Powrót kierowcy z trasy do domu – czy zawsze jest miło i rodzinnie?

O zawodzie kierowcy pisałam już kilkakrotnie, o życiu w trasie, o życiu rodziny kierowcy, o chorobach. Dziś natomiast chciałabym napisać kilka słów o powrotach do domu. Znam wielu kierowców zawodowych, zarówno osobiście, jak i przez Internet. Znam wiele historii. Pięknych i przykrych. Opowiem Wam o kilku z nich. Opowiem jak wygląda powrót z trasy do domu i jak bardzo może się różnić.

„Tato! Wróciłeś!”

Piątek, 21:00. Wchodzisz do domu obładowany torbami z trasy, pustymi słoikami po jedzeniu, brudnymi ciuchami do prania. Przekraczając próg domu słyszysz „Tata! Tata wrócił!” Widzisz dwoje swoich dzieci wybiegających Ci na przeciw. Za nimi żona, widać zmęczenie na twarzy. Podczas Twojej dwutygodniowej nieobecności 3 razy była z córką u lekarza, codziennie robiła zakupy, chodziła do pracy, prała, prasowała, odrabiała z dziećmi prace domowe, ogarniała całą domową rzeczywistość. Ale poza zmęczeniem widzisz też uśmiech, radość i ulgę, że wróciłeś cały i zdrowy. Że przed Wami kilka fajnych dni. Już w drodze powrotnej zaplanowałeś sobie, że w sobotę zabierasz całą rodzinę na wyjazd za miasto, że dasz żonie odpocząć od domowych obowiązków, a wieczorem posiedzicie przy filmie czy wyjdziecie do znajomych. Wyjazd masz w poniedziałek po południu, więc będzie trzeba jeszcze ogarnąć pranie, zakupy. Ale nie zrzucasz wszystkiego na żonę. Robicie to razem, sam sobie szykujesz torby, ubrania itp. Te kilka dni mija szybko, ale wiesz, że masz gdzie wracać, wiesz że jest ktoś kto na Ciebie czeka. Wiesz, że to co robisz ma sens.

„Ojciec przyjechał…”

Znowu piątek wieczór, wchodzisz do domu, rzucasz w kąt torby, nie słychać za bardzo ruchu w domu. Śpią? Syn gra na komputerze, słuchawki na uszach. Córka stuka go w ramię: „Ojciec przyjechał”. Odwrócił się i kiwnął Ci głową. Córka wystrojona wychodzi na miasto. Po 5 minutach już jej nie ma. Żona w pokoju czyta książkę, pomału wstaje, rozpakowuje Twoje torby, wstawia pranie. Rozmowa się nie klei. Idziesz do lodówki po piwo, bo w sumie co tu robić. Siadasz w fotelu, włączasz TV, i tak zasypiasz po kliku browarach. Sobota mija, wieczorem łapiesz się z kumplem w pobliskim barze. Żona coś tam się czepia, ale już bez przesady, co to za problem z kolegą piwo wypić, w końcu nie widziałeś go 3 tygodnie. Niedziela mija na kacu. Żona ogarnęła co prawda torby, spakowała jakieś słoiki, ale jakaś taka chodzi nie w humorze. Wygląda jakby czekała kiedy znowu pojadę. No to jadę, poniedziałek 6:00 rano siedzę już w swojej ciężarówce i ruszam w świat.

„Ja już tak dłużej nie mogę”

Ślub, plany, kredyt, kupno mieszkania, remont. Wszystko się układa. Zarabiam dobrze jeżdżąc dla pobliskiej fabryki okien, co dwa dni jestem w domu. Ale chciałoby się zarobić jeszcze lepiej. Pada propozycja wyjazdów w systemie 3/1, międzynarodówka. Uzgadniam z żoną, że spróbuję, póki nie ma dzieci, więcej zarobię, szybciej spłacimy kredyt. Mija miesiąc, drugi, piąty. Mijają dwa lata. Znajomi i rodzina dopytują o potomstwo. Ale my odwlekamy to w czasie, narazie trzeba trochę zarobić, może niedługo kupić coś swojego, własną ciężarówkę? Żona co prawda co raz wspomina, że chciałaby żebym przestał, żebym znowu jeździł w bliskie trasy, częściej był w domu. Zdarza się że kłócimy się jak jestem w trasie, czasem nie odzywamy się do siebie przez cały tydzień, ale przecież to minie, jeszcze chwila i znowu będę częściej w domu. Piątek, 22:00, wracam. Mieszkanie puste. Żony nie ma. Na stole leży pozew rozwodowy i liścik „Dłużej już tak nie mogę…”.

„Gdzie już jesteś? Wracaj szybko…”

Czwartek, 17:00, 800 km od domu. Dostaje telefon. To żona. Płacze, nie może nic powiedzieć. Zjeżdżam na pas awaryjny, ręce mi się trzęsą, próbuję uspokoić żonę i dowiedzieć się co się stało. W końcu słyszę, ale nie rozumiem.. „Kiedy będziesz, Twój ojciec nie żyje, miał zawał…” Jak to miał zawał, przecież nawet nie był chory na serce, coś się komuś pomyliło. Boże jak ja mam wrócić? Co ja mam zrobić, chce być już w domu, nie mam siły dalej jechać. Nie mam siły wracać. Zostały mi dwie godziny jazdy, ale nie mogę się skupić, nie mogę zebrać myśli. Nie chce stwarzać niebezpieczeństwa na drodze, więc staje na parkingu i włączam pauzę. Całą noc nie śpię, przede mną jeszcze tyle kilometrów. Cały piątek żona pomaga mamie z organizacją pogrzebu, a mnie nie ma. Jadę, wracam do domu, wracam żeby pożegnać swojego ojca.
Po raz ostatni…

24 lata i 8 tysięcy co miesiąc

Sobota, 8:00. Wpadam do mieszkania, kupiłem je niedawno, miałem sporo wkładu własnego, trochę pomogli rodzice, więc nie musiałam nawet brać kredytu. Od 3 lat jeżdżę ciężarówką po Europie. Bardzo dobrze zarabiam, ludzie w moim wieku nie mają nawet połowy tego co ja. Stać mnie na markowe ciuchy, fajną osobówkę, imprezy. Wieczorem w planach wypad na weekend ze znajomymi, będzie sporo ludzi, wynajęliśmy super domek. Co prawda z singli będę tylko ja i jeszcze jeden kolega, ale dla mnie to nie problem. Większość moich kolegów albo ma dziewczyny albo nawet już żony. Ja nie potrzebuję dziewczyny na stałe. Jak chce się zabawić, to zawsze się znajdzie jakaś fajna laska na imprezie. Po co mi kłopoty, tęsknota w trasie. Wyjeżdżam z domu w trasę, bez obciążenia psychicznego, bez myślenia, czy będę miał do kogo wracać, bez pretensji, że nie będę na urodzinach u jej mamy. Fakt, że powroty do pustego domu nie zawsze są fajne, ale z drugiej strony jeszcze całe życie przede mną. Dużo już osiągnąłem, mam plany, marzenia, wiem jak je zrealizować. Cieszę się że jeżdżę ciężarówką, w końcu nie każdy w moim wieku ma co miesiąc ósemkę z przodu i wraca do własnego, fajnego mieszkania.

Ilu kierowców, tyle historii

To tylko przykład historii, które są obecne w życiach kierowców zawodowych. To co łączy wiele opowieści związanych z powrotami do domu, to fakt, że te dni spędzane w domu zawsze są za krótkie. Wielu z Was, kierowców, już w trasie planuje sobie, co musi zrobić jak zjedzie, co musi załatwić. Pamiętam jak na samym początku mojej pracy na spedycji podszedł do mnie kierowca i powiedział, żebym pamiętała, że on 16 maja musi zjechać do domu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, żeby nie fakt, że to był styczeń. Więc mówię mu, spokojnie, do maja jeszcze daleko. Na co usłyszałam, że w tym dniu jego syn ma komunię i on musi juz sobie zaplanować, że na pewno zjedzie do domu.

Plany, plany, plany…

Wiadomo każdy ma plany bliższe i dalsze, bez względu na to gdzie pracujemy. Jednak specyfika pracy kierowcy, zwłaszcza międzynarodowego, sprawia, że czasami zwykłe załatwienie sprawy w urzędzie wiąże się z całą logistyką i jest wielkim przedsięwzięciem. Dlatego też tak często pojawiają się nerwy i frustracja, gdy okaże się, że zjazd do domu przesuwa się o dzień czy nawet tydzień. Bo dla wielu ten powrót kierowcy do domu to po prostu zwykły powrót. Nie będziesz w piątek to będziesz w sobotę, co za różnica.
Jednak dla kierowcy, dla jego rodziny to kwestia organizacji całego weekendu, planów, spotkań, wydarzeń. To nieobecność na urodzinach syna, to spóźnienie na ślub kolegi, to kolejne przekładanie wizyty u lekarza. Dlatego po raz kolejny powtarzam, że wśród osób pracujących w transporcie, spedytorów, logistyków i kierowców niezbędna jest EMPATIA i zrozumienie tej drugiej strony.

To jakie w końcu są te powroty do domu?

Powroty do domu nie zawsze są różowe, ale pamiętajcie, że wiele zależy od Was. To wy kreujecie swój świat, swoje życie. Nie puszczajcie mimo uszu uwag bliskich Wam osób, nie udawajcie, że wszystko jest ok, kiedy ewidentnie widać, że nie. Nie traktujcie wyjazdu w trasę jak ucieczki z domu. Ale nie oczekujcie też, że Wasza rodzina musi robić Wam królewskie przywitanie za każdym razem. Oni też mają swoje życie tu na miejscu, czasami Wasz przyjazd może nakładać się z ich planami. Najważniejsze to znaleźć złoty środek w tych trudnych sytuacjach, czego Wam serdecznie życzę.

3 komentarze

  • Studentka TSL

    Hej, jestem studentką TSL, jestem po te hnikum spedycyjnym, mam ciocie która miała swoją firmę transportową i mam tatę międzynarodowego kierowcę ciężarówki. Odkad pamiętam jeździ w trasy. Często nie było go na moich urodzinach, rocznicy ślubu, świętach Bożego Narodzenia. Od 2 lat nie mieszkam w rodzinnym domu. Ale zawsze pytam jak wraca żebym mogła ustawić sobie grafik w pracy tak abym miała ten weekend kiedy wraca wolny. Żebym mogła wrócić do domu. Nauczyłam się żyć z tatą kierowcą, mama nauczyła się żyć z mężem kierowca. Mimo wszystko zawsze powrót taty jest najważniejszy, zawsze biegniemy na podwórko kiedy widzimy przez okno że wjechał taty samochód. Zaznaczę mam 22 lata a cieszę się jak małe dziecko kiedy wraca tata.
    Piękny i bardzo prawdziwy wpis. Uwielbiam panią słuchać na Instagramie i oglądać Pani tik toki.
    Dziękuję za ten wpis.

    • instaspedytorka

      Dziękuję za ten piękny komentarz! Bardzo się cieszę, że w Waszym domu powroty można zaliczyć do tych fajnych, rodzinnych chwil. Życzę Wam, żeby zawsze było tyle samo powrotów co wyjazdów! Buziaki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *